Nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Namawiałem się całe popołudnie na wyjście i w końcu odniosłem jakiś sukces. Skusiłem się na jazdę po lasku marcelińskim.
Pierwsza tak ,,duża" wycieczka od ostatniego czasu - oj było ciężko ;D
Przyjechał po mnie Gumiś i razem pojechaliśmy na Franowo do rowerowego. Po załatwieniu wszystkich spraw jedziemy podCyklotur na Ptasią. Tam dojeżdża do nas Dawid. Kierujemy się do metropolii Głuchowo gdzie psy d... szczekają ;D Bez urazy ;) Dołącza się do nas Pawełi razem jedziemy do WPN. Najpierw nad jezioro Jarosławieckie ( przerwa ) i do sklepiku koło Graislerówki. Niestety był zamknięty... Odłącza się od nas Dawid, ale za to dojeżdża Artur i razem jedziemy nad Góreckie i Kociołek. Powoli brakowało mi sił, nie wiem czy przez to że byłem cholernie głodny czy po prostu zły dzień. Zjeżdżamy z Osowej Góry gdzie padł mój dzisiejszy rekord prędkości - 62.7 km/h. Trafiliśmy pod jakiś sklepik, gdzie zjadłem drożdżówkę, loda i batona. Mieszanka wybuchowa bo po tym posiłku zaczął mnie boleć brzuch. Wjeżdżamy na szlak nadwarciański na którym kompletnie złapał mnie kryzys.
Dojeżdżamy do Lubonia gdzie się rozdzielamy, ja jadę na działkę, Artur po swojego brata a reszta do domu. Wycieczkę uważam za udaną, tylko gdyby nie ten wiatr...
Masa zorganizowana w intencji zmarłem rowerzystki, którą potrącił niedawno samochód na Moście Dworcowym. Pojechałem poMateusza. Razem poczekaliśmy naMateusza, Pawła, TomkaiJarzyne. Pojechaliśmy po Macieja i wszyscy razem na Plac Wolności gdzie był start Masy. Krótko spóźnieni, ale jeszcze się nie zaczęło - na naszą korzyść. Organizatorka rozdała każdemu czarne opaski na znak żałoby. W międzyczasie spotkałem się koleżanką ;) Ruszyliśmy na most dworcowy. Postawiono tam biały rower który oznacza ducha wszystkich zmarłych rowerzystów w Poznaniu. Powrót na Plac i nad Maltę dwa kółeczka.