Musiałem go w końcu umyć, bo po ostatniej wycieczce6 grudnia był cały obłocony więc wypadało go w końcu wyczyścić ;) Całe czyszczenie zajęło mi dokładnie 6 godzin z przerwami. Parę fotek przed myciem:
W pierwszy dzień umyłem go do połowy zostawiają sobie trudniejsze na dzisiaj. Ale za to nie myłem go dziś sam, dołączył do mnie Gumiś i Wachu więc było raźniej ;) Fotki po umyciu:
No i trochę zdjęć zrobionych w trakcie pracy:
Dziękuje Gumisiowi za pomoc, a Wachowi za kibicowanie nam ;P
Wyruszyliśmy w małym peletonie 5 osobowym ( Mateusz,Mateusz, Mateusz,Pawełi ja ;P Jechaliśmy trasą Maratonu, ale mam nadzieję, że zapisze się kiedyś na ten prawdziwy wyścig ;P W pewnym momencie była górka, która miała tak około 40-50% nachylenia, musieliśmy z niej zjechać. Brzmi łagodnie, ale fakt, że była podziurawiona i cała obłocona to nie odbyło się bez wywrotek ;D Po drodze było jeszcze wiele ciekawych sytuacji, np. mokro-gliniana droga w którą wpadłem jedną nogą ;) Prawie przy końcu zrobiliśmy przerwę pod sklepem, gdzie zjadłem 2 Kit-Katy ;D
Po pracy pojeździć po lasku. Cały czas po czarnym szlaku, lecz potem szlak się urywa i się zgubiłem. W sumie nie wiem jak jechałem, ale ważne że wyjechałem w miejscu, które jest mi znane - na Złotowskiej ;D Jechałem sobie drogą rowerową i nagle jakiś inny kolarz ( bardziej doświadczony pewnie ;P ) przejechał przez drogę która była prostopadle do rowerowej i tu nagle jakiś samochód pierdyknął w tego faceta, na szczęście przy małej prędkości. Pan ,,kierowca" wyszedł z samochodu i zaczęła się awantura. Chciałem podejść do nich i poprzeć rowerzystę ale stwierdziłem, że nie będę się wtrącał. Wróciłem do lasku, jeszcze trochę pojeździłem i wróciłem.