Przed 18 wyszedłem z domu. Lekko spóźniony, ale dojechałem ;) Tam spotkałem Wacha z jego kolegami. Masa była inna niż zwykle. Podzieliliśmy się na parę grup 15 osobowych i mieliśmy jechac wyznaczoną trasą. Wszystko pięknie i ładnie gdybyśmy się nie pogubili... ;) Po Masie na Cytadele, parę fotek (niestety nie wyszły) i Grunwaldzką do domów ;)
Rano z tatą na tenisa. Godzinka gry na korcie, ostatni serw i pękły mi 2 linki naciągowe... Trzeba oddać do serwisu i wydać 100zł. Stamtąd udałem się na działkę z zamiarem zdjęcia łańcucha i umycia roweru. Od kilku dni męczę się z jego zdjęciem, dziś się jednak udało. Okazało się że spinka jest po prostu pęknięta i cudem ją zdjąłem. Rower zostawiłem na działce i do domu wróciłem pieszo.
Planowany był dziś wyjazd do Wronek, ale mi jak i Gumisiowi się nie chciało... ;P Pojechałem za to zPendzlem nad j. lusowskie. Kręcimy przez Skórzewo szlakiem czarnym, aż do Sierosława, gdzie Tomek wspomina czasy dzieciństwa na swojej dawnej działce ;) Chwila przerwy, gdyż kompanowi zaczyna trzeć błotnik. Chwila roboty... i czas na zdjęcia ;) Dalej do Lusowa gdzie wkraczamy na żółty szlak. Niestety jest on nie przejezdny dla rowerów.
Ale jakoś się przedostaliśmy. Wjechaliśmy na drogę, którą już kiedyś jechałem z Gumisiem. Chcieliśmy go odwiedzić, ale nie odbierał telefonu. Powrót przez Plewiska.
Wreszcie nie pada deszcz więc można poszaleć trochę na rowerku ;) Koło 18 pojechałem poWachai razem ruszyliśmy przez Lasek Marceliński nad Rusałkę. Następnie nad Strzeszynek gdzie mała przerwa, bardzo krótka bo od cholery muszek latało. W Kiekrzu kolejna przerwa na zdjęcia i sprawdzenie roweru bo coś mi zaczęło hałasować przy przerzutkach. Mam nadzieję że nic groźnego... Wycieczka ok ;)