Koło 13 pojechałem do Gumisia. Trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy i razem już ruszyliśmy do Poznania. Gumiś do szkoły, a ja do domu. Wieczorem miałem jechać z nim i jego kolegami nad j. chomęcickie ale niestety nie mogłem :( Za to pojechałem na działkę.
Rano z tatą na tenisa. Godzinka gry na korcie, ostatni serw i pękły mi 2 linki naciągowe... Trzeba oddać do serwisu i wydać 100zł. Stamtąd udałem się na działkę z zamiarem zdjęcia łańcucha i umycia roweru. Od kilku dni męczę się z jego zdjęciem, dziś się jednak udało. Okazało się że spinka jest po prostu pęknięta i cudem ją zdjąłem. Rower zostawiłem na działce i do domu wróciłem pieszo.