Moje marzenie w większości zrealizowane! Dziś odebrałem zamówione 2 tygodnie temu koło to OK. Z opóźnieniem o tydzień, ale przynajmniej z rabatem ;) Tani interes to nie jest, ale zwróci się w kilku dniach jazdy ;)
Nie mogłem się dogadać z Pendzlemgdzie mamy jechać. W końcu na kompromis ruszyliśmy do lasku marcelińskiego. I tak tam nie dojechaliśmy bo mój towarzysz stwierdził iż zaraz będzie padać. Nie padało. On pojechał do domu, a ja nad Rusałkę. 3x kółka i przerwa na pomoście:
Nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Namawiałem się całe popołudnie na wyjście i w końcu odniosłem jakiś sukces. Skusiłem się na jazdę po lasku marcelińskim.
Miałem jechać do Biedruska, ale moje lenistwo mi na to nie pozwoliło ;D Lecz przełamałem się i pojechał chociaż do Moraska. Ruszyłem od razu po obiedzie. Moja trasa wiodła szlakiem 3 jezior czyli Rusałka, Strzeszynek i Kierskie. Dość dobra średnia jak na trasę pod wiatr i terenem ;) Chyba pojechałem za daleko, a nie chciałem zawracać więc spytałem się jakiejś pani (też rowerzystki) czy była by jakaś polna droga prowadząca do Suchego Lasu. Wskazała mi drogę i pojechałem dalej. Wyjechałem na drodze krajowej więc niefajnie :( Trochę się najadłem strachu jak wielka wywrotka z kołami większymi ode mnie minęła mnie o parę centymetrów. Ehh... zjechałem na chodnik. Po dojechaniu do Moraska bez większych wątpliwości ruszyłem na górę. Podjazd od strony szlaku bez większych wrażeń, ale za to zjazd po drugiej stronie to coś pięknego ;) Cel zaliczony, trochę jeszcze pojeździłem po rezerwacie i wracam do domu.
Pogoda nie nadawała się dziś do jeżdżenia... bez błotników, więc założyłem je do Maxima ;D Pojechałem doPawła po (ro)skuwacz do łańcucha, w celu... jutro o nim opisze jak pojadę na działkę ;) Jechałem cały czas pod wiatr, więc jak już dojechałam tam gdzie miałem to czułem nogi, oj czułem. Chwilę pogadałem z Gumisiem, już miałem wracać i nagle zaczęło lać. Przynajmniej załapałem się na racuchy ;) Dzięki za nie! Po deszczu rozchmurzyło się. Wyszło słoneczko. Od razu piękniej!